Mapa mapie nierówna – geodezyjne niuanse w procesie budowy stacji ładowania EV - Greenkick
Elektromobilność, Ogólnodostępne stacje ładowania

„Mapa mapie nierówna” – geodezyjne niuanse w procesie budowy stacji ładowania EV

W branży infrastruktury ładowania pojazdów elektrycznych często mówi się o „przeszkodach systemowych” – najczęściej rozumianych jako nieprzejrzyste przepisy, przeciągające się uzgodnienia, czy brak koordynacji między instytucjami. Ale równie często, prawdziwe problemy tkwią w pozornie niewinnych niuansach – jak w przypadku… mapy.

Nie chodzi tu jednak o mapę z Google czy z planu miasta, ale o mapę geodezyjną – konkretnie „mapę do celów projektowych” (DCP), która staje się kluczowym dokumentem w procedurze budowy stacji ładowania.

W niniejszym artykule przyjrzymy się szczegółowo, co tak naprawdę oznacza „aktualna mapa”, jaką rolę odgrywa geodeta, i dlaczego te same słowa mogą znaczyć coś zupełnie innego w zależności od miejsca i urzędnika.

„Mapa z ośrodka” a „mapa do celów projektowych”

Zacytujmy na wstępie słowa z krótkiej, ale treściwej rozmowy między uczestnikami procesu inwestycyjnego:

„Mapa z ośrodka to groszowa sprawa. Mapa, która się nazywa „AKTUALNA mapa” to ta z ośrodka, ale z podpisem geodety (a to już kosztuje dodatkowo).”

To zdanie doskonale oddaje sedno różnicy. Otóż w powszechnym rozumieniu „aktualna mapa” to koperta mapy zasadniczej pobrana z zasobu geodezyjnego (PZGiK). Taka mapa może kosztować kilkanaście czy kilkadziesiąt złotych – i owszem, przedstawia aktualny stan ewidencyjny i uzbrojenie terenu.

Jednak dla celów projektowych – np. przyłącza elektroenergetycznego do stacji ładowania czy wniosku do narady koordynacyjnej – ta mapa musi być przetworzona przez uprawnionego geodetę. To oznacza:

  • aktualizację danych na gruncie,
  • analizę zmian,
  • potwierdzenie zgodności z rzeczywistością,
  • podpis i pieczęć geodety.

Efekt końcowy: mapa do celów projektowych, formalnie dokument geodezyjny z nadanym numerem w PZGiK.

Dlaczego to ma znaczenie w elektromobilności?

Budowa stacji ładowania samochodów elektrycznych – zarówno ogólnodostępnych, jak i prywatnych – niemal zawsze wiąże się z koniecznością wykonania projektu przyłącza elektrycznego, uzgodnienia lokalizacji z gestorami sieci (gaz, woda, teletechnika), a w niektórych przypadkach również z uzyskaniem pozwolenia na budowę.

W każdym z tych procesów, kluczowym dokumentem staje się mapa do celów projektowych, ponieważ:

  • pozwala określić dokładne położenie stacji i trasę kabli,
  • umożliwia naradę koordynacyjną (wymaganą np. przez prawo budowlane),
  • jest niezbędna do wykonania projektu budowlanego i uzgodnień z PGE/innym OSD.

Praktyka rynkowa: kompromisy i uproszczenia

W cytowanej rozmowie pada też bardzo trafna obserwacja:

„Rozumiem, ale 29a – wszyscy mają po 2–3k, to znaczy że nie kupują mapy do celów projektowych, chyba że to już nasz geodeta załatwia na dalszym etapie…”

Ten fragment pokazuje codzienną rzeczywistość branży. W przypadku zgłoszeń budowy lub prostszych instalacji – zwłaszcza zgodnych z art. 29a Prawa budowlanego (np. dla ładowarek przy budynkach mieszkalnych) – często inwestorzy starają się ograniczać koszty i czas. Zamiast pełnoprawnej mapy do celów projektowych:

  • używają uproszczonych map z ośrodka,
  • wykonują szkic sytuacyjny,
  • dodają własne oznaczenia.

To podejście czasem wystarcza – bo urzędnicy nie egzekwują wymogu DCP na tym etapie. Szczególnie w gminach, gdzie urzędnicy przyjmują dokumenty bez weryfikacji geodezyjnej poprawności.

Jednak w przypadku narady koordynacyjnej – jak celnie zauważył jeden z rozmówców – wtedy liczy się DCP, bo gestorzy sieci (np. gazownia, wodociągi) wymagają pełnej i formalnej mapy z geodezyjnym poświadczeniem.

Co warto zapamiętać?

  • Nie każda „aktualna mapa” to mapa do celów projektowych. Pierwsza pochodzi z ośrodka i może być tania, druga musi być opracowana przez geodetę i kosztuje od kilkuset do kilku tysięcy złotych.
  • W praktyce rynkowej często „oszczędza się” na DCP przy prostszych przypadkach – dopóki nie wymusi jej konkretny etap, np. narada koordynacyjna lub uzgodnienie z PGE.
  • Różne podejścia urzędów do tego, co oznacza „komplet dokumentów” przy zgłoszeniu czy uzgodnieniach, sprawiają, że praktyka może się różnić w zależności od powiatu czy nawet urzędnika.
  • Dla instalatorów i projektantów EVSE (Electric Vehicle Supply Equipment), kluczowe jest jasne uzgodnienie z inwestorem: jaka dokumentacja jest potrzebna na którym etapie, kto ją wykonuje i kto za nią płaci.
  • Zawsze warto pytać lokalnego geodetę i traktować koszt mapy DCP jako część inwestycji w infrastrukturę EV – tak samo jak złącze, RCD-ARD, czy kable.

Podsumowanie: precyzja kosztuje, ale się opłaca

Choć może się wydawać, że kwestia mapy to szczegół techniczny, w rzeczywistości jest to element fundamentalny – z perspektywy legalności całej inwestycji. W dobie rozwoju elektromobilności, gdzie stacje ładowania będą się pojawiać na masową skalę – porządek w dokumentacji geodezyjnej stanie się jednym z wyznaczników profesjonalizmu.

Dlatego, jak w wielu innych aspektach tej branży, kluczowe jest: dobra komunikacja, właściwe rozpoznanie wymagań formalnych – i… geodeta, który wie, co robi.

Autor:

Paweł Salamonik

Dyrektor Sprzedaży

Email: pawel@greenkick.com.pl

Dodaj komentarz