Rynek elektromobilności rozwija się dynamicznie, a wraz z nim pojawiają się różne pomysły, koncepcje i — czasem — błędne założenia. Jednym z najczęściej powracających mitów, który regularnie pojawia się w rozmowach z inwestorami, jest przekonanie, że posiadanie jednej publicznej stacji ładowania wystarczy, aby samodzielnie pełnić rolę dostawcy usługi ładowania. Brzmi to atrakcyjnie: unika się prowizji operatora, ma się pełną kontrolę nad procesem oraz — przynajmniej teoretycznie — wyższy udział w przychodach.
Problem w tym, że to rozwiązanie działa tylko w teorii. W praktyce jest to jedno z najmniej opłacalnych i najbardziej problematycznych podejść, jakie można przyjąć. A mit „sam zostanę operatorem” nie bierze się z realnej znajomości rynku, lecz ze skrótu myślowego, który pomija 95% obowiązków, kosztów i ryzyk, jakie wiążą się ze świadczeniem usług ładowania energii elektrycznej.
Ten artykuł powstał właśnie po to, by raz na zawsze wyjaśnić, dlaczego samodzielne zostanie operatorem dla jednej stacji nie ma żadnego biznesowego uzasadnienia. I żeby zrobić to profesjonalnie, merytorycznie, ale z odrobiną zdroworozsądkowego spojrzenia, które przydaje się czasem bardziej niż najbardziej rozbudowane tabelki w Excelu.
Czym właściwie jest dostawca usługi ładowania?
Zacznijmy od początku, bo termin „dostawca usługi ładowania” często bywa mylony z właścicielem stacji, producentem sprzętu albo nawet sprzedawcą prądu. Tymczasem dostawca usługi ładowania — przykładowo EV24 — to podmiot odpowiedzialny za cały proces udostępniania stacji publicznych, zarządzania nimi oraz umożliwienia kierowcom korzystania z infrastruktury w sposób bezpieczny, zgodny z prawem i wygodny.
To obejmuje:
- system do autoryzacji użytkowników,
- aplikację lub narzędzia do uruchamiania ładowania,
- obsługę płatności i rozliczeń,
- integrację ze stacją poprzez OCPP,
- monitoring pracy stacji,
- reakcję na błędy i incydenty,
- helpdesk / infolinię działającą 24/7,
- integrację z systemami raportowania, takimi jak EIPA,
- aktualizacje oprogramowania i firmware urządzeń,
- archiwizację danych, bezpieczeństwo informacji i zgodność z przepisami.
To działalność operacyjna, technologiczna i prawna.
To nie jest aplikacja „do sterowania stacją”.
To nie jest funkcja, którą można „dokupić” do jednej ładowarki.
To pełnoprawna działalność, która ma sens tylko wtedy, gdy jest wykonywana na odpowiedniej skali.
Skąd bierze się pomysł, by zostać operatorem dla jednej stacji?
Pomysł pojawia się zwykle w momencie, gdy inwestor widzi prowizję operatora — najczęściej około 8% — i zaczyna zastanawiać się, czy nie da się tego ominąć. Brzmi to racjonalnie, bo prowizja kojarzy się z „kosztem dodatkowym”, którego można uniknąć.
To jednak tylko pozór. Prowizja operatora nie jest opłatą za „pośrednictwo”.
To wynagrodzenie za przejęcie na siebie odpowiedzialności, infrastruktury technicznej i obowiązków, bez których stacja publiczna nie może funkcjonować.
Co więcej, prowizja jest niewielkim ułamkiem faktycznych kosztów świadczenia usługi ładowania. Ktoś, kto nie zna tej branży od środka, często widzi jedynie stację — urządzenie stojące na parkingu — i zakłada, że „resztę się ogarnie”. Problem w tym, że to „reszta” jest właśnie najważniejsza i najkosztowniejsza.
Dlaczego zostanie operatorem dla jednej stacji nie ma żadnego sensu?
Tu wchodzimy w sedno sprawy. Aby świadczyć usługę ładowania, trzeba stworzyć pełną infrastrukturę operatorską: techniczną, informatyczną, organizacyjną i prawną. A każda z tych warstw generuje koszty i wymaga stałego utrzymania.
Poniżej omówię najważniejsze elementy tej układanki — i pokażę, dlaczego „samodzielny operator jednej ładowarki” to koncepcja oderwana od realiów.
1. Helpdesk działający 24/7 — obowiązek, który nie przynosi przychodu, ale generuje stały koszt
Każda publiczna stacja ładowania musi zapewnić użytkownikom dostęp do pomocy technicznej o każdej porze dnia i nocy. To nie jest kwestia dobrej praktyki — to wymóg wynikający z charakteru usługi publicznej.
Helpdesk musi:
- realnie odbierać telefony,
- pomagać użytkownikom w rozwiązywaniu problemów,
- reagować na błędy i awarie,
- wspierać procesy reklamacyjne,
- instruować użytkowników w sytuacjach awaryjnych.
Jedna stacja nie wygeneruje przychodów wystarczających nawet na pojedynczą zmianę w part-time, nie mówiąc już o profesjonalnej obsadzie całodobowej. Operatorzy, tacy jak EV24, utrzymują helpdesk, bo robią to dla setek urządzeń — i mogą to zrobić efektywnie. Dla jednego urządzenia jest to koszt całkowicie nieproporcjonalny do skali.
2. Oprogramowanie operatorskie — czyli serce całego systemu
Stacja ładowania wymaga połączenia z backendem operatorskim. To złożone oprogramowanie, które:
- monitoruje parametry pracy,
- wykonuje zdalne komendy,
- integruje się ze stacją poprzez OCPP,
- obsługuje transakcje i płatności,
- komunikuje się z aplikacją dla kierowców,
- analizuje błędy,
- obsługuje aktualizacje.
To nie jest aplikacja, którą można uruchomić „na próbę” lub kupić jednorazowo. To system, który wymaga:
- serwerów,
- bezpieczeństwa danych,
- utrzymania infrastruktury,
- programistów,
- wdrożeń,
- testów,
- certyfikacji.
White label jest czasem przedstawiany jako alternatywa — ale to tylko marka na tym samym systemie. Nadal płaci się za licencję, utrzymanie i integracje, a wymagania prawne oraz operacyjne są takie same. I ponownie — to ma sens tylko przy większej liczbie stacji.
3. Obsługa płatności i rozliczeń
Świadczenie usługi ładowania oznacza udział w procesach finansowych, które obejmują:
- integrację z operatorami płatności,
- obsługę mikropłatności,
- księgowanie transakcji,
- generowanie faktur dla użytkowników,
- cykliczne rozliczenia finansowe,
- obsługę incydentów i reklamacji.
To nie jest prosty moduł — to proces zbliżony do działalności fintechów. Dla jednej stacji jest to zupełnie nieopłacalne.
4. Zgodność z przepisami — EIPA, UDT, obowiązki raportowe, archiwizacja danych
Publiczna stacja ładowania funkcjonuje w regulowanym środowisku. Każdy operator musi:
- raportować dane do EIPA,
- archiwizować historię transakcji,
- przechowywać logi zdarzeń,
- dbać o zgodność z ustawą o elektromobilności,
- dokumentować procesy,
- reagować na żądania organów nadzorczych.
To obowiązki, których nie można ominąć. A jeśli ktoś myśli, że może „zrobić to sam”, to prawdopodobnie nigdy nie analizował tego przepływu danych ani nie widział, jak wygląda proces raportowania u dojrzałego operatora.
5. Koszty, koszty i jeszcze raz koszty — lista, której nie da się pominąć
Tu bulletpointy są uzasadnione, bo to kluczowy fragment. Najważniejsze koszty samodzielnego operatora jednej stacji to:
- utrzymanie helpdesku 24/7,
- licencje backendowe,
- integracje OCPP,
- serwery i infrastruktura IT,
- obsługa płatności,
- księgowość transakcyjna i podatkowa,
- aktualizacje oprogramowania stacji,
- monitoring pracy urządzeń,
- obsługa błędów, incydentów i zgłoszeń,
- obowiązki raportowe i dokumentacyjne,
- integracje z systemami zewnętrznymi.
Każdy z tych punktów generuje koszty stałe. Żaden z nich nie skaluje się „w dół”. Nie można zrobić „tej samej obsługi, ale tańszej, bo mam tylko jedną stację”.
Operatorzy tacy jak EV24 działają ekonomicznie tylko dlatego, że rozkładają te koszty na setki urządzeń.
6. A przychody? Niestety — z jednej stacji są minimalne
Publiczna stacja AC, nawet w dobrej lokalizacji, generuje umiarkowany przychód. Często taki, który wystarcza na:
- prąd,
- serwis,
- amortyzację,
- niewielką marżę.
Jedna stacja nie jest źródłem dochodu, z którego można pokryć helpdesk, backend, licencje, integracje, raportowanie, utrzymanie serwerów i odpowiedzialność operacyjną. Każde profesjonalne wyliczenie to potwierdza.
Dlaczego operator typu EV24 ma sens zawsze — od jednej stacji wzwyż
Operator z dojrzałą infrastrukturą robi za inwestora całą „niewidoczną” pracę:
- przejmuje odpowiedzialność,
- zapewnia zgodność z przepisami,
- dzwoni do użytkowników o 3:40 w nocy, gdy mają problem,
- aktualizuje firmware,
- prowadzi monitoring i reaguje automatycznie na błędy,
- zapewnia płynność transakcji i rozliczeń,
- integruje stację z aplikacjami i systemami płatniczymi,
- raportuje wszystko tam, gdzie trzeba,
- utrzymuje zespół techniczny i IT.
Dla właściciela jednej stacji jest to absolutnie nie do odtworzenia na sensownym poziomie.
Konkluzja — mit, który trzeba w końcu zamknąć
Samodzielne zostanie dostawcą usługi ładowania przy jednej stacji to pomysł atrakcyjny wyłącznie na papierze. W rzeczywistości prowadzi do:
- generowania wysokich kosztów,
- ogromnej odpowiedzialności,
- obowiązków, których nie da się uprościć,
- ryzyka operacyjnego,
- braku uzasadnienia biznesowego.
Operator typu EV24 nie pobiera prowizji „za nic”. Pobiera ją za przejęcie na siebie wszystkich elementów, których inwestor nie musi rozumieć — i których nie powinien robić sam.
Jedna stacja powinna działać prosto: inwestor udostępnia miejsce, operator zapewnia usługę, kierowcy mogą ładować.
Każda próba komplikowania tego układu kończy się tym samym: poczuciem straconego czasu, pieniędzy i energii.